niedziela, 6 kwietnia 2014

Wakacje - Aomine x Kagami

ROZDZIAŁ 1
 
 
- Ahomine pośpiesz się! Taksówka czeka! - wydarł się chyba po raz setny Kagami. Krzątał się po całym domu i sprawdzał czy wszystko zabraliśmy. A dlaczego? Bo są wakacje a ja i mój kochany tygrysek wyjeżdżamy na dwa tygodnie do Ameryki. A konkretnie do Los Angeles, miasta, w którym wychował się Kagami.
- Dobra już dobra. Daj mi trzy minuty. - spokojnie odparłem, co było nie lada wyczynem, bo byłem mniej więcej tak spokojny jak Murasakibara bez dostępu do słodzyczy.
- Żadne ,, dobra dobra " tylko bierz swoje rzeczy i wychodź! - krzyknął Kagami. Po jego tonie słychać było, że jest na skraju wytrzymałości nerwowej. Więc żeby już go bardziej nie denerwować chwyciłem mój plecak i piłkę do kosza, którą próbowałem do niego wepchnąć przez ostatnie pół godziny. Ale ona jak na złość nie chciała wejść do środka. Zupełnie nie rozumiem dlaczego. Przecież w moim bagażu podręcznym nie ma tak dużo rzeczy. Tylko telefon, portfel, okulary przeciwsłoneczne, paszport, mp4, moje ( trochę bardzo duże) słuchawki, buty do kosza ( do walizki nie weszły, tam mam już trzy pary), konsolka do grania, aparat fotograficzny ( bo słitfocie z tygryskiem muszą być ), przenośny odtwarzacz dvd, pudełok z płytami ( skąd ja mam nagrania z wszystkich moich meczy w gimnazjum ? No nic powspominam sobie czasy rządów czerwonej gnidy kulturalnie zwanej Akashi. ). Gazetek już nie zbieram, co więcej te, które dotychczas miałem to wyrzuciłem bo Kagami był zazdrosny ( o babki z gazetek ). Ale dość już o tym. Wyszedłem do przedpokoju, w którym stały już nasze walizki. Złapałem rączkę od swojej. Już chciałem wychodzić, gdy Taiga spytał się mnie:
- A tak w ogóle to co robiłeś? - odezwał się z miną wyrażającą zaciekawienie. Nie odpowiedziałem, bo spytałby się mnie też o to co mam w plecaku, że piłka do niego nie weszła. Jeszcze kazałby mi coś zostawić. Po prostu szybko wyszedłem z mieszkania i włożyłem moje bagaże do bagażnika taksówki. A tak w ogóle to ciekawi mnie czemu kierowca jeszcze nie odjechał, przecież czeka już prawie godzinę. W tej chwili przez okno pojazdu wychyliła się głowa kierowcy. Zatkało mnie. Bowiem był to zawodnik obecnej drużyny zielonego glona ( czytaj Midorimy ), Takao Kazunari.
- Co ty tu robisz? - spytałem się.
- A tam, dorabiam sobie. - wesoło odpowiedział chłopak. Zaskoczyła mnie ta informacja. Spytałbym się go jak wytrzymuje z Midorimą i jeszcze wszędzie za nim ( jak jakiś stalker ) chodzi, ale w tym momencie dołączył do nas zdyszany Kagami. Wrzucił swoje rzeczy do bagażnika i go zamknął, a następnie wepchnął mnie do wnętrza pojazdu. Potem sam wsiadł.
- Hej Takao. - powiedział gdy już ruszyliśmy. Czy nie dziwiło go co on tu robi? Widząc moją minę roześmiał się.
- Po twojej minie wnioskuję, że zastanawiasz się skąd Takao jako taksówkarz? - spytał się. Czasem mam wrażenie, że czyta mi w myślach.
- Tak. Czy jaśnie pan tygrysek mógłby mnie olśnić? Czy może mam spytać się bezpośrednio pana jestem-dzieckiem-tęczy-i-dobrze-mi-z-tym? - zapytałem się tonem like a szlachcic.
- A więc tak. powiedz mi jak się nazywa sieć taksówek, którą jedziemy? - powiedział Bakagami z uśmiechem.
- Takao Taxi, a co? - odpowiedziałem nie za bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- I nic ci to nie mówi? - spytał się mając przy tym przekomiczną minę.
- Nie, a powinno? - przeczuwam, że coś zrobiłem nie tak
- Tak. Takao Taxi to sieć, której właścicielem jest ojciec Takao Kazunariego. Ahomine jesteś baka tak bardzo. - tygrysek ledwo powstrzymywał się aby nie parsknąć śmiechem.
- Serio?! Nie wiedziałem. Hej panie dziecko tęczy to prawda? - zwróciłem się do Takao.
- Tak. Serio nie ogarnąłeś? - powiedział i w tym samym momencie usłyszałem chichot obok mnie. To Bakagami nie wytrzymał i bezczelnie się ze mnie śmiał. Mam oficjalnie na niego focha, przynajmniej dopóki nie wysiądziemy z tej cholernej taksówki.
 
 
- Pa Takao! Pozdrów Midorimę! - wydarł się chyba na całe lotnisko Kagami. W końcu dotarliśmy na miejsce. Po wykonaniu tego całego ( według mnie bezutycznego ) szajsu lotniskowego siedzieliśmy i czekaliśmy aż będzie można wsiąść na pokład samolotu. W końcu po prawie półgodzinnym czekaniu obsługa nas wpuściła. Aktualnie wjeżdżamy na pas startowy. Coś mi mówi, że to będą niezapomniane wakacje.
 
 
- Wow a więc to jest ta Ameryka. - z zachwytem powiedziałem gdy opuściliśmy teren lotniska w Los Angeles. Razem z Kagamim siedziałem w busie. Ciekawi mnie czy zatrzymamy się w domu tygryska czy raczej w jakimś hotelu, To on wszystko załatwiał bo był angielski a ja nie jestem za dobry w tym języku ( 'puya' - brawa dla tych co ogarną. od autorki). Ale nie myślałem nad tym za długo bo zaraz zasnąłem z głową na ramieniu Taigi.
 
 
- Że co?! - wrzeszczałem na Kagamiego, który właśnie mnie uświadomił, że nie zatrzymamy się w jego rodzinnym mieście tylko w San Francisco. Właśnie wysiedliśmy przed hotelem. Wypasionym hotelem. Rodzice Kagamiego są właścicielami sieci hoteli. Miło wiedzieć tygrysku naprawdę. Szkoda, że dopiero teraz.
- Och już daj se spokój będzie fajnie zobaczysz. - powiedział ciągnąc mnie w stronę wejścia. Muszę przyznać właśnie moje podejście do całej sprawy się zmieniło. Zobaczyłem fragment boiska do kosza za hotelem.
 
 
- Ahomine chodź na spacer. Pokażę ci miasto. - Kagami próbował mnie wyciągnąć już pół godziny.
- Ale ja chcę zagrać w kosza. jeśli chcesz mnie przekonać abym z tobą poszedł to musisz się postarać. - powiedziałem z uśmiechem wyrażającym perfekcyjnie co mam na myśli. Widząc to Kagami westchnął i pochylił się nade mną składając na mych ustach bardzo namiętny pocałunek. Chciałem jeszcze, ale odsunął się ode mnie.
- To potraktuj jako zaliczkę. Reszta do odbioru po powrocie. - powiedział i wyszedł z pokoju a ja za nim. W tamtym momencie nawet nie podejrzewałem co przyniesie ten spacer. Nigdy bym się tego nie spodziewał.
 
 
- Bakagami po co mnie zaciągnąłeś do tego parku? - było póżno a my siedzieliśmy na ławeczce w opustoszałym parku.
- Obejrzyjmy zachód słońca. - odpowiedział jakby nigdy nic. Serio? Zachód słońca. Już chciałem wstać i na własną rękę wrócić do hotelu ale tygrysek mnie ubiegł. Stanął przed moją zacną osobą z wielce poważną miną. Szukał czegoś w kieszeniach. W końcu wyciągnął małe pudełeczko i klęknął przede mną. Co on odwala? Chyba nie chce...
- Aomine Daiki czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
 
 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
Pierwszy rozdział. Planuję zrobić z tego dłuższe opowiadanie, które całe jest zadedykowane Momoi. Bardzo przepraszam ale z powodu zmęczenia po dwóch dniach konwentu nie dam rady dzisiaj wstawić pairingów dla Akane i Kamei-chan. Postaram się je wstawić w środku tygodnia, najpóźniej w weekend. Pojawi się także notka ze zdjęciami z konwentu.


4 komentarze:

  1. Moje AoKaga. Tak! Tak! Tak! Co tu dużo pisać... to jest ZAJEBISTE! Po prostu genialne. /)*3*(\
    Nie spodziewałam się że będzie kontynuacja ale dzięki temu bedzie więcej mojego ulubionego paringu. A tym bardziej nie spodziewałam się że Kagami się oświadczy Aomine!!!
    Czekam na następną część.
    Życzę dużo pomysłów na opowiadanka.
    ~Momoi :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne. Ale żeby przerwać w takim momencie!!?? T-T Czekam na reakcję Aomine. I dalsze części. I MuraAka (najważniejsze). Weeeny ^^
    ~Akane

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie! >____< Potrzebuję kolejnego rozdziału! <3 Jest świetne. AOKAGA! AOKAGA! c:

    OdpowiedzUsuń