wtorek, 29 kwietnia 2014

Uwaga Uwaga

Hej. Tak a propo tego suprajsa to tak jako, że mój blog ma już prawie 2000 wyświetleń ( 1990 tak dokładnie ) to chcę wstawić coś większego. Tylko kieruję do was jedno pytanie: Jaka para ma wystąpić w opowiadaniu? Przyjmę pierwsze 3 propozycje.

Opcje do wyboru:
-Aokise
-Midotaka
-NijiHai
-Kikuro
-Niespodziankowa para, taka niecodzienna ( coś w stylu Kagami x Akashi)

Jeśli ktoś wybierze niespodziankową parę to niech w komentarzu napisze ,, niespodzianka " i zobaczy co się pojawi. Czekam na propozycje.

A i jeszcze jedno, jutro wyjeżdżam i wracam w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano więc kolejna notka pojawi się dopiero w poniedziałek. Podczas majówki będę intensywnie tworzyć. Po prostu nie będzie dostępu do kompa. Ale jak dostanę propozycje to je napisze. I wstawie po majówce. Tak samo będzie z kontynuacją dedykowanych opowiadań. Przepraszam tutaj Momoi, która najdłużej czeka na dalszy ciąg Aokaga. Obiecuję, zaległości  nadrobię po weekendzie.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Złota myśl na tydzień 28.04-04.05.2014

Złota myśl na tydzień 28.04-04.05.2014
 
 
 
Życie jest przedstawieniem. Ale sami piszemy do niego scenariusz. Więc nie ulegaj innym i podążaj własną drogą.
 
 
 
 
 
 
Przepraszam, że w weekend nic nie wstawiłam. Ale przed majówką wstawię suprajsa, o którym więcej nic teraz nie powiem.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Aokise Urodziny one-shot

Słowa: żab, jajko, okulary, wodór, plac zabaw, autobus, niebieski, kajdanki, eyeliner, mazak, sms, ściana, glany, grzebień, krzaczek, odpinać, łóżko, kontrola, laboratorium, chlebek.

Para: Aokise

Od: Kamei-chan

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Właśnie jadę autobusem. Dzisiaj są urodziny Aominecchiego. Postanowił, że spędzi je tylko z osobą, którą kocha, czyli ze mną. Ciekawi mnie, czy mój prezent się mu spodoba. Kupiłem mu glany. W tym momencie dostałem sms. Jego treść brzmiała: ,, Księżniczko przybywaj. Twój książę już czeka.". Tak to są wiadomości w jego stylu. A wracając do mojego prezentu to został on zrobiony na miarę w miejscu przypominającym laboratorium. Ale koniec tego wywodu, bo właśnie wysiadłem na przystanku przed domem Aominecchiego. Stojąc już na klatce schodowej po raz ostatni użyłem eyelinera ( żartuję, ja eyelinera używam tylko w pracy) i poprawiłem włosy grzebieniem. Następnie stanąłem przed drzwiami do jego mieszkania i stwierdziłem, że pachną wodorem( nie Kise niczego nie brał). Nawet nie zdążyłem zapukać, a drzwi otworzyły się, a ja zostałem wciągnięty do środka. Coś czuję, że długo nie zapomnę tego dnia.



Właśnie leżałem na łóżku przypięty do niego kajdankami. Aominecchi gdzieś zniknął, a ja mogłem tylko podziwiać niebieskie ściany w jego pokoju. W co ja się wpakowałem. Jak tylko przekroczyłem próg mieszkania Aominecchiego on całkowicie przejął kontrolę. Mój prezent został olany. A szkoda bo mazakiem narysowałem na nim piłki do kosza. No ale teraz Aominecchi wszedł do pokoju zdejmując okulary przeciwsłoneczne. Niósł wypakowaną torbę. Nie wiedziałem co w niej jest i tego się bałem. Nie moglibyśmy po prostu pójść na plac zabaw i ,, pobawić się " za krzaczkiem? Nie bo po co. Aominecchi musi być oryginalny. Tylko szkoda, że pomylił to z dziwny. Ale spoko nie narzekam. W tym momencie zwróciłem uwagę na fakt, że chłopak zaczął odpinać torbę. Mamo, tato wiedzcie, że was kocham. Aominecchi zaczął wyjmować rzeczy z torby, a następnie podszedł do mnie. dalsze wydarzenia są raczej łatwe do przewidzenia.



Ratujcie, zabijcie, wyczyśćcie pamięć. Następnego dnia rano ( tak, tak ,, zabawy " trwały cały dzień i noc) wiedziałem, że do końca życia nie spojrzę na żaby, chlebki i jajka.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej hej. To obiecane Aokise. Sorry, że takie krótkie, ale jakoś tak samo wyszło. Przepraszam, że słowa nie są pogrubione, ale wstawiam znowu z komórki. Postaram się pogrubić je jak najszybciej. Nie lubię jak mój komputer się zacina. Może jednak dzisiaj za dużo anime obejrzałam. Ale nieważne. Jak wam się podoba? Jak myślicie co wymyślił Aomine?

P.S.
Do Kamei-chan.
Liczę na komentarz od ciebie, ponieważ to opowiadanie jest dedykowane tobie.

Strona na facebook

Witam wszystkich. Chciałabym zaprosić was do polubienia mojej strony na facebook'u. Założyłam ją dzisiaj, więc za dużo na razie na niej nie ma, ale zamierzam szybko ją rozwinąć. Piszę na niej jako neko-chan.

Link do strony:

https://www.facebook.com/pages/Anime-moim-%C5%BCyciem-a-manga-odkryciem/1484733791739755?fref=ts

Midotaka cz.1

Na początku wyjaśnię jedną rzecz. Jest to kolejne opowiadanie ze słówek, ale rozwinę je na kilka rozdziałów. Słowa do niego podane pojawią się tylko w pierwszym rozdziale. W kolejnych jeśli wystąpią to nie będą już pogrubione. Ok to tyle jeśli chodzi o ogłoszenia parafialne.

Słowa: soczek, pocky, ninja, reinterpretacja, wymiotować, basen, dezodorant, koryto, oksymoron, ekskomunika, książka, efemeryczne, ziemniaki, robot, trójkąt, suwak, dziobak, perswazja, wyidealizowany, mononukleoza.

Para: Midotaka

Od: Akane

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


- Shin-chan! Gdzie jest mój soczek? - spytałem się mojego ukochanego. No wiem, że powinienem wiedzieć gdzie stawiam swoje rzeczy. No ale co ja poradzę, że po wiosennych porządkach wszystko jest tam gdzie wcześniej nie było. Mam problem ze znalezieniem każdej rzeczy. Na przykład dzisiaj rano mój dezodorant był w szafce w salonie. Skąd, tego nie wiem.
- Jest w lodówce, a gdzie miałby być. Uspokój się, twój stan polegający na tym, że niczego nie możesz znaleźć jest efemeryczny. - powiedział zupełnie pozbawionym uczuć głosem Shin-chan. Czasami mam wrażenie, że on jest robotem. A w ,, innych " sytuacjach zmienia się w najbardziej uczuciowego człowieka na świecie. Ach co ja z nim mam. Ale i tak go kocham. Albo może lepiej powiedzieć kochałem. Bo czy można kochać kogoś kto zapomina o waszej rocznicy. No chyba nie. A właśnie nasza rocznica jest dzisiaj a Shin-chan o niej totalnie zapomniał. Więc mam na niego focha. Podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej mój napój. Następnie zwinąłem się w kłębek na moim ulubionym fotelu. Zacząłem czytać książkę, którą niedawno znalazłem. Opowiada o przygodach pewnego dziobaka. Nietypowe ale może być.
- Takao co z tobą? - spytał się nagle zielonowłosy. Ale o co mu chodzi? Przecież to nie nowość, że czytam. A poza tym to jego wina, że z nim nie rozmawiam. Przecież to on zapomniał o naszej rocznicy, nie ja. Ja pamiętałem, a teraz czuję ból w miejscu, w którym znajduje się serce. Shin-chan zraniłeś mnie i to mocno. A może chłopak na coś zachorował? Mama nadzieję, że nie na mononukleozę ( ciekawostka: mononukleoza jest potocznie nazywana chorobą pocałunków ). No  bo my ostatni dużo się całowaliśmy. Ale zaraz, przecież ja nie jestem chory, więc nie mógł zarazić się ode mnie. A on całuje się tylko ze mną. A zresztą co mnie to obchodzi, przecież mam na niego focha.
- Ale o co ci chodzi? - krótko spytałem nie odrywając wzroku od książki.
- Jesteś inny niż zwykle. Dzisiaj nie jesteś gadatliwy i zachowujesz się spokojnie. A przecież spokojny Takao to klasyczny przykład oksymoronu. - powiedział. On chyba naprawdę nic nie rozumie. Nie wie jak bardzo jestem smutny i zraniony. Chyba czeka mnie ekskomunika z kościoła wiecznie wesołych i pogodnych ludzi. Zaczynam tracić cierpliwość.
- Jestem inny! Hahaha po prostu mam do ciebie żal i czuję się zraniony, ponieważ zapomniałeś o naszej rocznicy! Przypomnę ci ten dzień jest dzisiaj! Ale wiesz co! Mam to w dupie! Nie obchodzisz mnie! Skoro wolisz swoje szczęśliwe  ziemniaki niż mnie to proszę bardzo! Rób co chcesz i mnie w to nie mieszaj! - wykrzyczałem ze łzami w oczach i wybiegłem do naszej sypialni. Zamknąłem drzwi na klucz żeby ten zielony glon nie dostał się do środka. Nie chcę go widzieć, słyszeć ani czuć. W ogóle nie chcę mieć z nim nic wspólnego.



- Takao! Takao otwórz te drzwi! Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że zapomniałem o naszej rocznicy. Wybacz mi, to się już więcej nie powtórzy! - Ja go ignorowałem i jadłem pocky, które wyjąłem z szafki przy łóżku. Niczym ninja schowałem je tam przed nim. Zjadłem już dziesięć opakowań. Chce mi się już wymiotować. Ma ktoś jakieś koryto? Ale i tak dalej będę topił swoje smutki w słodyczach. Mój wyidealizowany świat legł w gruzach. A teraz przyczyna tej katastrofy od jakiejś godziny próbuje się do mnie dostać. Już ja jej zaraz sztuką perswazji wybiję to z głowy. A potem pójdę się utopić w basenie. Takim w kształcie trójkąta. Lubię trójkąty. Albo wejdę do walizki i zapnę suwak. Albo nie, muszę najpierw coś wyjaśnić. Użyję tajnej techniki reinterpretacji. Mam już tego dość.
- Nigdy więcej się nie powtórzy?! Hahaha masz rację! To się już nigdy więcej nie powtórzy, bo się wyprowadzam! A i jeszcze jedno! Z NAMI KONIEC!!!



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Hej hej hej. Źle się czuję i siedzę w domu, więc dzisiaj wstawię jeszcze odtatnie opowiadanie ze słówek. A jak wam się podoba to opowiadanie powyżej?

P.S.
Do Akane. Oto kolejne opowiadanie dla ciebie, które oczywiście w całości jest ci dedykowane. Czekam na twoją opinię.

środa, 23 kwietnia 2014

Aokise Obiad One-shot

Słowa: kot, nożyczki, skarpetka, wstążka, lakier, biegać, skakać, różowy, ślina, przezroczysty, kwiatki, pisać, niebieski, osiemnaście, szminka, białe, płyn, palce, walić, miś.
Para: Aokise
Od: Momoi Satsuki
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Aominecchi jednak potrafi być uroczy. Na naszą pierwszą rocznicę kupił mi kota. A w zasadzie to nam. Bo od dwóch miesięcy mieszkamy razem. Jak mój chłopak mi to zaproponował to chciało mi się skakać z radości. No ale teraz ważniejsza jest chwila obecna.



- Aominecchi daj mi już ten makaron! Jak czuję zapach to mi ślina cieknie. - wyjęczałem. Była sobota. Godzina 15:30. Aominecchi gotował obiad. Tak to prawda. Odkąd jesteśmy razem mój różowy fartuszek częściej jest używany przez niego niż przeze mnie.
- Kise ty to lepiej byś mi pomógł, a nie tylko narzekasz. Przynieś mi warzywa. Są w niebieskim pojemniku w naszym składziku ( takie tajne pomieszczenie aby goście wszystkiego nie wyjedli ). - powiedział chłopak. Fakt, od pół godziny leżę na kanapie w salonie. I oglądam anime. A konkretnie Free!. Ja chcę mieć takie ciało jak oni. Może zacznę biegać. No ale to później. Teraz przeszedłem całe osiemnaście kroków do składziku, a potem pokonałem kolejny długi dystans godny maratończyka, czyli jakieś 2 metry i podałem ukochanemu to o co prosił.
- Proszę Aominecchi, tu są warzywa, o któ......- nie dane mi było skończyć, ponieważ moje usta zostały przykryte przez większe ( i ciemniejsze, heheszki Aominecchi murzyn tak bardzo) odpowiedniczki. Och nie, rozmaże mi się szminka. Żartowałem ( w domu) nie używam szminki.
- To tylko początek. Po obiedzie żądam więcej. - władczyni tonem oznajmił Aominecchi. Ach jak ja uwielbiam gdy włącza mu się tryb pana i władcy ( Akashicchi tak bardzo).
- Szykuj się. - tajemniczo wymruczałem. Po tych słowach wróciłem do salonu aby kontynuować swoją poprzednią czynność. Po drodze złapałem mojego misia. Lubię się czasami do niego przytulić. Tak by the way ( ja i mój zabójczy poziom angielskiego. I tak lepszy niż u Aominecchiego) to skąd na moim małym palcu prawej ręki wzięła się równie malutka skarpetka? Jestem dziwny( wow ja( czyli Kise) i mój refleks)...



- Kise, obiad! - krzyknął Aominecchi. No nareszcie. Z nudów zacząłem pisać opowiadania o ( jakby to w miarę normalnie powiedzieć) „ dziwnej ” tematyce. Ale to nieważne. Idziemy jeść.
- Aominecchi, co to za biały płyn na fartuszku? - mój mózg tworzy porypane rzeczy. Chyba za dużo w nim yaoiców. A nie, przepraszam to tylko moje życie codzienne.
- To tylko sos do makaronu, mój ty mały świntuszku. Co ty masz kwiatki zamiast mózgu? A nie czekaj Kise to Kise. - ze śmiechem powiedział Aominecchi.
- Nie wiem. Może. Aominecchi, dlaczego ten talerz jest przezroczysty?- spytałem się.
- Może dlatego, że jest zrobiony ze szkła? - powiedział chłopak patrząc na mnie wzrokiem mówiącym, że jeszcze jedno dziwne zdanie i bliżej zapoznam się z najbliższym psychiatrykiem. Ale ja naprawdę nie wiem co sie stało z moim mózgiem. Mam wrażenie, że Akashicchi wyciął mi go nożyczkami. No ale dość gadania o mnie i moim mózgu ( lub jego braku ), pora jeść. Rozwiązałem wstążkę, którą były związane sztućce i zacząłem jeść. Przy okazji obserwowałem mój nowy lakier do paznokci...




Po skończonym posiłku najpierw grzecznie sprzątneliśmy ze stołu. No a potem nastąpił ciąg dalszy naszych miłosnych „ zabaw ”.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hejka wszystkim. Już pogrubiłam wyrazy z tego zestawu. Kolejny zestaw słówek zrealizowany. Jak się wam podoba? Liczę na komentarze.

P.S.

Notka do Momoi Satsuki. Ponieważ cały rozdział jest dedykowany tobie to chciałabym poznać twoją opinię na jego temat.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Muraaka Opieka one-shot

Jest to pierwsze opowiadanie z cyklu ,, daj mi słówka i pare, a ja spisze ci pairing". Na początku każdej takiej notki będę podawać jakie dostałam słowa, jaką parę i od kogo. W opowiadaniu słowa będą pisane pogrubioną czcionką. No ale teraz czas na:
Para: muraaka
Słowa: zdrowie, koń, mocno, Niemcy, kamerdyner, pomarańczowy, szybko, jezioro, pamiętnik, sukienka, głęboko, biegać, pływać, przebranie, obroża, kobaltowy, tygrys, biały, woda, guma do żucia.
Od: Akane

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Aka-chin jest chory. Ale to tylko i wyłącznie jego wina. W środku zimy wyszedł na dwór w samych szortach. On w ogóle nie dba o swoje zdrowie. Całe szczęście, że ma mnie. Właśnie idę do nieg z zestawem chorobowym( czyt. rosół, kakałko, kocyk, itp. ). Jestem niczym rycerz na koniu ( Jean heheszki ). Uwaga moja księżniczko nadchodzę.



Gdy dotarłem do domu Aka -china mocno zapukałem w drzwi wejściowe. Po chwili czekania usłyszałem niewyraźny głos:
- Otwarte - więc wszedłem. Skierowałem się do salonu. Dochodziło stamtąd pokasływanie.
- Aka-chin przyszedłem aby pomóc ci wyzdrowieć. Tak w ogóle rock robisz? - spytałem się.
- Oglądam Hetalię. Niemcy jest fajny. - usłyszałem z kupki kocyków znajdującej się na kanapie. Jak mniemam był to Aka-chin. No dobra czas się pobawić w prywatnego kamerdynera. Przeszedłem przez pomieszczenie, wziąłem pomarańczowy patyk i szybko dźgnąłem wcześniej wspomnianą kupkę.
- Aka-chin musisz wyzdrowieć. Przecież w weekend mieliśmy iść do teatru na „ Jezioro Łabędzie ”.
- Nie dam rady wyzdtowieć. Prowadzę nawet pamiętnik, w którym się wyżalam. - no nie powiem Aka-chin mnie zaskoczył tymi słowami.
- No ale co ja mam zrobić abyś wyszedł? Mam założyć sukienkę? - powoli kończą mi się pomysły. Muszę zajrzeć głęboko w odmęty mojego umysłu.
- Atsushi  biegnij do kuchni i przynieś mi moją zieloną herbatę. - usłyszałem. Czyli jednak Aka-chin zachował resztki swojego charakteru.
- Już lecę, pędzę, czy tam płynę. - powiedziałem i ruszyłem w stronę wspomnianego pomieszczenia. No cóż rozkazy Aka-china to rozkazy Aka-china.  Przebranie się w wygodne dresy muszę przełożyć na później.



- Atsushi załóż tą  obrożę, jesteś mój i tylko mój. Ma to być widoczne. - powiedział Aka-chin. Właśnie pił rosołek, który przyniosłem. Oczywiście w swoim ulubionym kobaltowym kubku. Tuląc pluszowego białego tygrysa. Ja popijałem sobie wodę siedząc skupiony na fotelu( poza like a L z Death Note ). A w nagrodę za cały mój wysiłek dostałem od Aka-china moją ulubioną gumę do żucia.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej hej. Zgodnie z zapowiedzią umieszczoną w poprzednim poście dodaję to opowiadanie. Z dedykacją dla Akane bo słowa są od niej.

Muraaka Walentynki cz.4 Koniec

Obudziłem się o 6 rano. Atsushi jeszcze spał. Cicho się umyłem i ubrałem. Na wszelki wypadek zostawiłem chłopakowi karteczkę, na której napisałem, że idę do siebie ale niedługo wrócę. Następnie wyszedłem z mieszkania.



Doszedłem do mojego domu. Będąc już w swojej sypialni otworzyłem szafę, a następnie tajną skrytkę, w której trzymam ,, akcesoria " do różnych ,, czynności ". Hehe mój asortyment jest bardzo obszerny. Szybko chwyciłem wszystko co mi jest potrzebne na dzień dzisiejszy. Włożyłem to do dużej sportowej torby i prędko wyszedłem. Muszę dotrzeć do Atsushiego zanim się obudzi. W końcu trochę czasu potrzebuję aby odpowiednio przygotować walentynkowe show. O taaaaaaak ten dzień będzie niezapomniany.



O godzinie 10:00 wszystko było już gotowe. Ja przebrany w tzw. ,, słitaśny " bądź ,, sexy " strój, całe mieszkanie udekorowane stosownie do okazji, a Atsushi nadal sobie pochrapywał. No ale koniec z tym. Podszedłem do łóżka i położyłem się na ogromnym ciele ( mojego )  chłopaka. Gdy już się odpowiednio ułożyłem to przysunąłem moją twarz bliżej jego pociesznego oblicza i praktycznie wymruczałem:
- Atsushi, pobudka. Mamy piękny dzień i trzeba go odpowiednio wykorzystać. - po tych słowach obserwowałem jak wielkie fioletowe oczy otwierają się i skupiają się na mojej osobie.
- A-a-aka-chin? Dlaczego masz na sobie TYLKO obrożę, kocie uszy i stringi z kocim ogonem?! - zdziwiony spytał się Atsushi jednocześnie przyciągając mnie bliżej siebie.
- Och, ty już zaraz zobaczysz ( i poczujesz ) dlaczego. - z tymi słowami namiętnie wpiłem się w usta chłopaka. Następnie zacząłem go rozbierać aż został w samych bokserkach. Gdy już pozbyłem się również tej ostatniej i zdecydowanie w tym momencie niepotrzebnej części garderoby zacząłem ocierać się o ciało chłopaka jednocześnie wydając z siebie dźwięki przypominające mruczenie kota.
- A- aka-chin nie znałem cię od tej... ACH!!! - nie dokończył, ponieważ złapałem nasze mocno stwardniałe członki i zacząłem je ściskać, pocierać i głaskać. Ach, jak  mi dobrze. W końcu stwierdziłem, że wystarczy już tej gry wstępnej. Patrząc Atsushiemu w przepełnione miłością do mnie oczy delikatnie w niego wszedłem. Zacząłem się w nim poruszać. Najpierw powoli, ale z czasem przyspieszyłem. Chłopak nie pozostawał bierny. Cały czas obsypywał moją twarz i szyję pocałunkami.  Na moim ciele powstało także kilka malinek. W końcu poczułem, że dochodzę. Wytrysnąłem we wnętrzu Atsushiego, a jego sperma pokryła cały mój tors. Delikatnie wyszedłem z chłopaka i cały czas go tuląc położyłem się obok niego.
- Aka-chin dziękuję ci. To było wspaniałe. - wyszeptał zmęczony.
- Cieszę się, że ci się podobało. Starałem się, aby wszystko wyszło perfekcyjnie. - powiedziałem z uśmiechem na ustach.
- Kocham cię Aka-chin.
- Też cię kocham Atsushi.



Resztę dnia spędziliśmy tylko we dwoje. Zjedliśmy zarówno romantyczny obiad jak i kolację. Pod koniec dnia gdy leżeliśmy w łóżku wiedziałem , że te Walentynki zapamiętam do końca życia. Dały one początek naszemu gorącemu i wieloletniemu związkowi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Hej hej hej. Przepraszam, zę nic nie dodawałam. Po prostu święta i tak dalej. Cały mój wolny czas wziął i zniknął. No ale w końcu jest. Zakończenie walentynkowej przygody Akashiego i Mukkuna. Jak wam się podobała? A i przepraszam, że tak krótko. Po prostu ten rozdział jest esencją wszystkiego i uważam że więcej nie potrzeba. A i jeszcze wyjaśnię dwie sprawy:
1. Walentynkowe ubranie Akashiego wzięło się i zgubiło gdzieś w trakcie ,, zabawy "
2. W walentynki Pokolenie Cudów nie chodzi do szkoły bo mają inne ciekawsze zajęcia.

notka do Akane
Masz co chciałaś. Czekam na komentarz od ciebie z opinią o tym opowiadaniu.



P.S.
Przepraszam, że nie pojawiają się kontynuacje innych dedykowanych opowiadań. Na to po prostu miałam wenę. Teraz biorę się za wszystkie inne dedyki i za opka ze słówek.
A i jeszcze jedno: dzisiaj pojawi się także opowiadanie muraaka ze słówek. ( ciesz się Akane ciesz)

Złota myśl na tydzień 21.04-27.04.2014

Złota myśl na tydzień 21.04-27.04.2014
 
 
 
Wznieś się w niebo na skrzydłach zwanych marzeniami.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Zadanie

Hej. Mam pomysła.

podajcie mi 20 słów, które mam zamieścić w danym opowiadaniu, oraz parę jaka ma występować. Opowiadania będą z dedykacją dla poszczególnych osób, raczej one-shoty. Propozycje piszcie w komentarzach pod tym postem. Sczególnie liczę na pomysły od Akane, Momoi i Kamei-chan, które od samego początku komentują wszystkie moje wypociny.

Kagakuro cz.1

Kuroko ostatnio dziwnie się zachowuje. Przestał znikać, jest widoczny praktycznie cały czas. Ale dopiero dzisiaj stwierdziłem, że muszę dowiedzieć się o co chodzi. A czemu? Bo właśnie siedzimy w Maji Burgerze, a on zamówił CZEKOLADOWEGO shake'a. Nie waniliowego tylko czekoladowego. A mówił mi, że nie lubi innych smaków niż wanilia. Coś musi być nie tak i to bardzo.
- Kuroko. Wychodzimy. Teraz. - powiedziałem wyraźnie akcentując każde słowo. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony, ale ja nie dałem mu szansy nic powiedzieć bo złapałem go za rękę i wyciągnąłem z lokalu. Tylko gdzie ja mogę z nim pójść? A no tak, przecież moje mieszkanie jest niedaleko ( nieogarnięty Bakagami jest nieogarnięty ).
- Kagami-kun proszę puść mnie. Mogę iść sam. - odezwał się Kuroko. Ale ja nie zwracałem na niego uwagi. Bałem się, że gdzieś mi ucieknie. A dlaczego tak bardzo się tym wszystkim przejmuję? Bo przecież jak się kogoś kocha to się o niego troszczy. A ja jestem w nim zakochany. Tak, kocham chłopaka o imieniu Kuroko Tetsuya.



Dotarliśmy w końcu do celu. Praktycznie wepchnąłem niebieskowłosego do środka i zamknąłem drzwi na klucz. Wyjąłem go z zamka i położyłem wysoko na szafie. Tam go nie dosięgnie. Następnie skierowałem się do salonu, gdzie jak mniemam aktualnie przebywał Kuroko. Miałem rację. Chłopak siedział na kanapie i bawił się ołówkiem. A ja nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. W końcu jesteśmy sami. A ja mam bardzo brudne myśli związane z cieniem drużyny Seirin. Mój mózg chyba wyjechał na wakacje na łąkę.
- Kagami-kun już od jakiegoś czasu chciałem ci coś powiedzieć. - cichutko wyszeptał Kuroko. Nie wiem jakim cudem ja go w ogóle usłyszałem ale nevermind. ( Kagami i jego słuch like a spider-man ).
- No dalej, powiedz co ci leży na wątrobie czy tam innej śledzionie. Tylko trochę głośniej. - chciałem go jakoś zachęcić. Może jednak uda się nawiązać w miarę logiczną rozmowę.
- Kszszszszsz cszszszszsz Kszszszszsz - wymamrotał chłopak.
- Kuroko powiedz wreszcie o co ci chodzi! I can't hear you! - oho. Zaczął się mój angielski, czyli jestem na skraju mojej wytrzymałości nerwowej.
- Kocham cię Kagami-kun. - powiedział patrząc mi w oczy. Ale zaraz spuścił wzrok zapewne bojąc się mojej reakcji. Zaraz zaraz, czyli ostatnio zachowywał się tak dziwnie i był rozkojarzony bo nie wiedział jak mi powiedzieć ,, Kocham cię "? A może myślał, że go odrzucę. Niezdaje sobie sprawy z moich uczuć. Chciało mi się skakać z radości, ale starałem się zachować spokój. Podszedłem do niego, chwyciłem w swoje ramiona i patrząc mu prosto w jego lekko zdezorientowane oczy powiedziałem:
- Kuroko I love you too. ( poniosły mnie emocje i zacząłem mówić po angielsku ). - po tych słowach złączyłem nasze usta w długim i namiętnym pocałunku. Kuroko oplótł mnie w pasie nogami. Podniosłem nas z kanapy i skierowałem się w stronę sypialni. Delikatnie położyłem chłopaka na łóżku i ...



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



No hej. Od razu przepraszam Kamei-chan za to, że tak długo czekała na swój rozdział. a w zasadzie opowiadanie wielorozdziałowe, które w całości jej dedykuję. A opowiadanie tytułu nie ma bo muszę wymyślić odpowiedni. Jakby co to przepraszam za błędy w moim angielskim. ( tak ja i mój angielski episode 1 )

niedziela, 13 kwietnia 2014

Złota myśl na tydzień 14.04 - 20.04.2014

Złota myśl na tydzień 14.04 - 20.04.2014
 
 
 
Nie kopiuj stylu innych. Bądź oryginalną osobą. Po prostu bądź sobą.
 
 
 
 
 
 
 
Kamei-chan bardzo przepraszam, że nie pojawiło się opowiadanie dla ciebie. Znowu byłam na konwencie i mam rozwalony bark i trudno mi jest pisać. Dzisiaj musze się uczyć do sprawdzianu ale jutro wstawie coś dla cb.

środa, 9 kwietnia 2014

Piosenka, której Kise się za dużo nasluchał

http://www.youtube.com/watch?v=dQw4w9WgXcQ


Piosenka, której Kise sie za dużo nasłuchał. Chodzi o tą piosenkę z Muraaka Walentynki cz.3

Muraaka Walentynki cz.3

- ATSUSHI!!! - krzyknąłem. Chłopak właśnie podnosił nóż na wysokość gardła. Widząc to podbiegłem do niego i wytrąciłem mu go z ręki. Upadł gdzieś na podłogę. Ale mnie to teraz nie obchodziło. Ważne jest tylko i wyłącznie to, że mój ( tylko i wyłącznie mój ) ukochany jest bezpieczny i nic mu się nie stało. Stałem tak wtulony w jego ciało nadal płacząc. Tylko, że łzy smutku i bólu powoli znikały, a na ich miejse przybywały łzy szczęścia i ulgi. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że Atsushi odepchnął mnie od siebie.
- Po co tu przyszedłeś Aka-chin? Przecież Kise-chin na ciebie czeka. - powiedział ze łzami w oczach i wybiegł do swojej sypialni. Zamknął się w niej. No tak teraz część polegająca na wytłumaczeniu wszystkiego.



- Atsushi proszę otwórz. Już pól godziny siedzisz zamknięty. Ja ci wszystko wytłumaczę. - po raz kolejny próbowałem go namówić do wyjścia z pokoju.
- A ja ci mówię abyś sobie poszedł. Nie chcę cię widzieć. - odpowiedział chłopak zza drzwi.
- Atsushi do cholery przyjmij donwiadomości, że nic mnie z Ryoutą nie łączy. Przecież on już od gimnazjum jest z Daikim. - odpowiedziała mi tylko i wyłącznie cisza.
- CHOLERA ATSUSHI JA KOCHAM CIEBIE I TYLKO CIEBIE! ZROZUM TO WRESZCIE! - wykrzyczałem. W tym momencie drzwi przede mną się otworzyły i ujrzałem sylwetkę mojego ukochanego.
- Co mówiłeś, Aka-chin? - spytał się fioletowowłosy.
- Mówiłem, że cię kocham. - powiedziałem ponownie czując, że zaczyna to do niego docierać. Nagle Atsushi wydał z siebie okrzyk radości i porwał mnie w ramiona. Następnie złożył na moich ustach długi i namiętny pocałunek.
- No nareszcie. Zmęczyło mnie to udawanie. - powiedział a mnie zatkało. Jakie znowu udawanie. Nic nie rozumiem.
- Już ci wszystko tłumaczę Aka-chin. Ponieważ zbliżają się Walentynki chciałem ci wyznać co czuję. Zadzwoniłem więc do Kise-china z prośbą o pomoc. Kilka minut poźniej oddzwonił on do mnie z wiadomością, że chciałbyś się z nim spotkać w wiadomym nam obu celu. Więc razem wymyśliliśmy plan z tym, że ja ,, przypadkiem " będę w parku podczas waszej rozmowy i potem ucieknę do siebie. Potem gdy już się zamknę w mieszkaniu i będę chciał się ,, zabić ". Ty przyjdziesz i mnie ,, uratujesz " i wyznasz mi miłość a potem będzie fajnie. - swój wywód zakończył Atsushi i czekał na moją reakcję. Najpierw byłem zdziwiony a potem zrozumiałem, że on to wszystko zrobił z miłości do mnie. Oł maj gad ( czyt. Omg ) jak ja kocham tego człowieka. I na dodatek Ryouta w końcu się na coś przydał, więc go nie rozczłonkuję za to, że mi o wszystkim nie powiedział.
- Kocham cię Atsushi. Jesteś sensem mojego życia. - powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
- Też cię kocham Aka-chin. - odezwał się MÓJ CHŁOPAK. Po tych słowach połączyliśmy swoje usta, zamknęliśmy drzwi od sypialni i zaczęliśmy uprawiać DŻIKIE SZEKSZY ( czyt. Dzikie seksy ). Potem zasnęliśmy trzymając się nawzajem w objęciach.



Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Atsushi już nie spał. Opierał się na łokciu i przyglądał mi się z uśmiechem.
- Dzień...- zaczął ale nie dałem mu skończyć i zamknąłem mu usta delikatnym pocałunkiem, w który włożyłem wszystkie moje uczucia.

Cały niedzielny poranek spędziliśmy w łóżku. Atsushi tylko na chwilę poszedł do kuchni i przyniósł truskawki w czekoladzie, i różne inne owoce w czekoladzie. Karmiliśmy się nimi. Aktualnie mój ukochany poszedł się umyć. Może do niego dołączę? Tak to bardzo dobry pomysł. Cichutko przeszedłem z sypialni do łazienki. Bezszelestnie wszedłem do pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. Warto dodać, że rozbieranie się miałem już z głowy. Odsunąłem zasłonę przy wannie i ujrzałem Atsushiego, a praktycznie tylko jego głowę. Cała reszta była zakryta przez pianę. Wszedłem do wanny i usadowiłem się na kolanach Atsushiego. Chciałem się tylko zrelaksować w jego towarzystwie, ale moje plany poszły się jebać jak tylko chłopak mnie pocałował. Tak więc z relaksującej kąpieli zrobiły się DŻIKIE SZEKSZY 2 - EDYCJA W WANNIE.



Po południu zjedliśmy obiad. Atsushi sam go ugotował. To takie urocze. Potem aż do godziny 20:00 śmialiśmy się z filmiku, jaki podesłał nam Daiki. Był na nim Ryouta w SAMYM fartuszku gotujący coś. A i jeszcze przy okazji on tańczył i podśpiewywał sobie piosenkę. Za dużo cracków z Shingeki no Kyojin się naoglądał. Takich z serii wstawmy twarze postaci z anime do teledysku bo będzie fajnie. I takich z Levim i Erenem w rolach głównych.



Wieczorem obejrzeliśmy live action do Kuroshitsuji. Co oni zrobili z postaciami? No ale po tym jakże edukacyjnym seansie udaliśmy się do sypialni. Obydwaj byliśmy tak zmęczeni, że tylko pocałowaliśmy się na dobranoc i poszliśmy spać. Ach jaki to był piękny dzień ( i miniona noc też ).  A jutro będzie jeszcze lepiej. Mam genialny plan jak uczynić nasze pierwsze wspólne Walentynki niezapomnianymi. Będę musiał wstąpić do siebie po ,, akcesoria " mi potrzebne tak aby Atsushi tego nie zauważył. OJ TAK, JA AKASHI SEIJURO MAM PLAN........



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Suprajs suprajs. Oto kolejna część. Dodałam to po rozmowie z moją koleżanką Akane, która delikatnie mi ,, zasugerowała " abym to wstawiła dzisiaj bo komuś mogą nerwy nie wytrzymać. Mam nadzieję, że się spodoba. I skończę to opowiadanie w części 4, ale spokojnie napisze kontynuację pod innym tytułem.
A I UWAGA W TYM ROZDZIALE MOGĄ SIĘ POJAWIĆ CUKRY!!! ( Ups chyba nie w tym miejscu ).

UWAGA UWAGA UWAGA OSOBY, KTÓRE ZAMIERZAJĄ CZYTAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ NIECH SIĘ UPEWNIĄ ŻE NIE MAJĄ UCZULENIA NA CUKRY, KTÓRYCH BĘDZIE MNÓSTWO I KTÓRE BĘDĄ WSZĘDZIE I BĘDZIE ICH WIĘCEJ NIŻ W MÓZGU KISE!!!

Muraaka Walentynki cz.2

- A-A-Aka-chin? - powiedział Atsushi. Łzy ciekły ciurkiem z jego oczu. Rzucił torbę wypełnioną słodyczami na ziemię i po rzuceniu mi ostatniego zranionego spojrzenia, odwrócił się i wybiegł z parku. Stałem ciągle w tym samym miejscu z szeroko otwartymi oczami. Nie za bardzo wiedziałem co się właśnie wydarzyło. Po prostu byłem totalnie zszokowany. Nagle usłyszałem za sobą głos Ryouty:
- Akashicchi! Biegnij za nim! Po jego reakcji widać było, że on również darzy cię uczuciem! Pewnie usłyszał tylko jak mówisz do mnie ,, Kocham cię " i nie wie, że tylko ćwiczyliśmy abyś mógł mu to powiedzieć w Walentynki! - krzyknął Ryouta. Miał rację. Jeśli teraz za nim nie pobiegnę to nigdy nie będziemy razem. Podniosłem z ziemi upuszczoną przez Atsushiego torbę i rzucając w stronę blondyna krótkie ,, Dziękuję " ( tak, ja podziękowałem ) pobiegłem w tym samym kierunku co ( mój ) fioletowy tytan.



Wiedziałem gdzie go szukać. Biegłem i biegłem aż dotarłem do celu. Znajdowałem się pod blokiem, w którym mieszkał Atsushi. Dotarłem do drzwi od jego mieszkania. Na pewno nie będą zamknięte na klucz, ponieważ jest on zbyt leniwy i nigdy ich nie zamyka. Ale tu natknąłem się na przeszkodę. Nie można było otworzyć klamki.
- Atsushi! Otwórz drzwi! Wszystko ci wyjaśnię! - krzyknąłem czując jak łzy cisną mi się do oczu. Nie doczekałem się odpowiedzi, ale usłyszałem pewien odgłos dochodzący ze środka mieszkania.




Dzięki moim zdolnościom zdołałem stwierdzić, że Atsushi znajduje się w kuchni i szuka czegoś w szufladzie ze sztućcami. O nie, nie, nie, nie NIE. Moje zmysły i zdolność do przewidywania sytuacji podpowiedziały mi, że Atsushi szuka noża i to BARDZO ostrego. A biorąc pod uwagę jego obecny stan psychiczny to on chce się zabić. Prawdobodobnie czuje się zdradzony, opuszczony i okłamany. Pewnie to dla niego za dużo. Cholera, cholera, cholera, cholera, CHOLERA. Muszę się jakoś dostać do środka zanim będzie za późno! W tym momencie poczułem jak coś mokrego spływa mi po policzkach i moczy moją koszulkę. 
- ATSUSHI! PROSZĘ! ATSUSHI! WPUŚĆ MNIE! TO NIE TAK JAK MYŚLISZ! - krzyczałem ze łzami w oczach. Cały czas nie doczekałem się żadnej reakcji ani odpowiedzi od Atsushiego. Muszę coś wymyślić. Muszę jakoś się do niego dostać bo inaczej stracę go na zawsze.



W tym momencie zrozumiałem, że jeśli zabrakłoby Atsushiego to w moim sercu pojawiłaby się dziura, której nikt niczym nie zdołałby załatać. Nikt nie zdoła zastąpić tego pociesznego giganta ze słabością do słodyczy każdego rodzaju. Kocham go. Bardziej niż pozycję imperatora. Bardziej niż shogi. Bardziej niż władzę nad drużyną koszykarską. Do jasnej cholery kocham go bardziej niż swoją kolekcję czerwonych nożyczek i nie zamierzam go stracić. Nie dopuszczę do tego. Szybko mózgu myśl. Wymyśl coś równie genialnego jak strategia na mecze. Muszę go uratować. Ale jak na złość nic nie wpadało mi do głowy. Po prostu cud, miód i nożyczki. Płakałem tak obficie, że góra mojej koszulki była całkowicie przemoczona. Nagle doznałem olśnienia. Przecież w gimnazjum zażądałem od każdego członka drużyny klucza do domu, tak na ,, wszelki wypadek ". Nadal wszędzie je ze sobą noszę.



Szybko zacząłem przeszukiwać kieszenie mojej torby. Ręce mi się trzęsły więc miałem mały ( no dobra, bardzo duży ) problem. Ale w końcu je znalazłem. Teraz jeszcze tylko znaleźć odpowiedni. Kur... Dlaczego nigdy ich jakoś nie oznaczyłem. W końcu udało się. Ale w tym samym momencie moje serce zamarło. Odgłosy wydawane przez Atsushiego w kuchni całkowicie ucichły. Nie, nie, nie, nie, NIE. Szybko muszę w końcu trafić do tej cholernej dziurki od klucza. Ale moje ręce za bardzo się trzęsą. Dlaczego akurat teraz? Przecież w tym momencie ważna jest każda sekunda. W końcu udało się. Klucz był w zamku.



W niewiarygodnie szybkim tępie przekręciłem klucz i z rozmachem otworzyłem ( te cholerne ) drzwi. W pędzie zagraża złem je za sobą. Wszystko co trzymałem rzuciłem na ziemię i popędziłem do kuchni. Proszę niech nie będzie za późno. Wpadłem do pomieszczenia. Widok jaki tam zastałem prawie przyprawił mnie o zawał serca. Z płaczem rzuciłem się do przodu krzycząc:
- ATSUSHI!!!



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


No hejka. Postanowiłam dłużej nie trzymać nikogo w niepewności co do reakcji Mukkuna. ( tak bo po tym rozdziale wogóle nie zostawiam nikogo w napięciu ). Mam pomysł. Piszcie w komentarzach
Co stało się z Mukkunem?
Jak się dalej wszystko potoczy?



P.S.
Kamei-chan opowiadanie dedykowane tobie pojawi się jutro lub w piątek. Mam je już napisane i nanoszę ostatnie poprawki.
A co do kontynuacji tego opowiadania to kolejny rozdział nie wiem kiedy się pojawi.



wtorek, 8 kwietnia 2014

Złota myśl na tydzień 07.04-13.04.2014

Złota myśl na tydzień 07.04-13.04.2014
 
 
 
 
,, Uwierz w swoje możliwości. Walcz o swoje marzenia. I pamiętaj, że nie walczysz tytaj w samotności. Zawsze są przyjaciele, którzy cię wesprą."
 
 
 
Ponownie sumimasen sumimasen sumimasen z to, że dopiero teraz. I tak przy okazji. Mało osób zostawia komentarze. Bardzo dziękuję Momoi, Akane i Kamei-chan za to że odważyły się dodać komentarz. Każdy komentarz jest dla mnie ważny i stanowi motywację do dalszej twórczości. Więc nie bójcie się i zostawcie po sobie ślad.

Muraaka Walentynki cz.1

- Halo. Cześć Akashicchi. - odezwał się piskliwy i lekko irytujący głos Ryouty w mojej komórce.
- Za dwadzieścia minut. W parku przy szkole. Nie przyjmuję odmowy. Do widzenia. - po tych słowach rozłączyłem się nie dając mu czasu na odpowiedź. A tak w ogóle to nigdy nie sądziłem, że będę musiał poprosić kogoś o cokolwiek zwłaszcza jeśli chodzi o TE sprawy. A mianowicie chodzi o to, że jest sobota a w poniedziałek są Walentynki.  A czemu obchodzi to mnie, wielkiego imperatora Akashiego Seijuro? Spowodowane jest to tylko i wyłącznie jedną sprawą. A właściwie rzeczą. A nie, jednak osobą. Wysoką. Leniwą. Fioletowowłosą. Kochającą słodycze. Osobą. Istota ta ma na imię Murasakibara Atsushi, a ja ( tak ja, imperator ) Akashi Seijuro zakochałem się w nim ( po uszy ). I to już w pierwszej klasie gimnazjum. A teraz jestem uczniem drugiej klasy liceum. Ale żeby nie stracić w oczach ( moich psów ) mojej drużyny gimnazjalnej szacunku i strachu jakim mnie darzyli nigdy się do tego nie przyznałem. Ale teraz jestem w liceum i zrozumiałem, że nadszedł czas aby wyznac mu swoje uczucia. Jak ich nie odwzajemni to najpierw pójdę do domu się wypłakać tak aby nikt mnie nie widział, a potem wyładuję swój ból, smutek i złość na moich zabawkach zwanych drużyną koszykarską Liceum Rakuzan. Ale nie będę dłużej ciągnął planów na zaś. Chcę się spotkać z Ryoutą aby udzielił mi on porad ( o zgrozo ) miłosnych. Chcę zaplanować romantyczne walentynkowe wyjście, podczas którego powiem Atsushiemu co do niego czuję. Ale nie mam doświadczenia w tych sprawach więc pomoc blondie bardzo się przyda. Tak w ogóle to on jest  w związku z tym aroganckim i zarozumiałym mudżynem już od drugiej klasy gimnazjum. Ale jeśli komukolwiek się wygada o tym co mu dzisiaj powiem przy naszym dzisiejszym spotkaniu to go zabiję jak psa. Osobiście go rozczłonkuję moimi ulubionymi ( czerwonymi, a jakżeby inaczej ) nożyczkami, które trzymam w gablotce nad biurkiem w moim pokoju.


- Akashicchi! Jak miło cię widzieć! - Ryouta wydarł się na cały park.
- Ryouta, nie przyszedłem tutaj w celach towarzyskich. Mam do ciebie prośbę. - powiedziałem i czekałem na jego reakcję. Totalnie go zamurowało. No ale trudno mu się dziwić, przecież ja nigdy, ale to nigdy nikogo o nic nie proszę. Stał jak słup soli i gapił się na mnie. Jednak po jakiś pięciu minutach zrozumiał, że mówię poważnie i się ogarnął.
- O co chodzi Akashicchi? - spytał się gdy usiedliśmy na ławce.
- Więc tak, zacznę od początku. I nie waż się mi przerywać zanim skończę. Jest taka sprawa, że zakochałem się w Atsushim już w gimnazjum. Nigdy nie powiedziałem mu co czuję, ale chcę to zrobić w poniedziałek przy okazji Walentynek. Chciałbym go gdzieś zabrać. Najlepiej w jakieś odosobnione miejsce gdzie bylibyśmy sami. Tylko nie wiem jak się do tego zabrać. Ale wiem, że ty masz doświadczenie w takich sprawach i zwracam się do ciebie z prośbą o pomoc. Ale ostrzegam, jeśli komukolwiek piśniesz o tym choćby słowo to BARDZO tego pożałujesz. - powiedziałem i czekałem na jego propozycję.
- Pierwsza sprawa. Czy wiesz jak chciałbyś rozegrać samo wyznawanie uczuć? Myślę, że w przypadku Murasakicchiego najlepiej prosto z mostu powiedzieć ,, Kocham cię ". - powiedział, a mnie zatkało. Kompletnie nie potrafiłem sobie wyobrazić takiej sytuacji. Widząc moją minę Ryouta powiedział:
- Widzę, że nie bardzo wiesz jak się do tego zabrać. Przećwiczmy to teraz. Ja będę Murasakicchim, a ty sobą. Spokojnie nikt nas nie zobaczy. Park już opustoszał. - odezwał się blondyn.
- Zgoda. - Odpowiedziałem krótko. Dla pewności obróciłem się o 360 stopni aby sprawdzić, czy na pewno nikogo nie ma w pobliżu. Teren czysty. Kilka minut myślałem jak chciałbym dokładnie wyznać Atsushiemu swoje uczucia.
- Ko-ko-kocham cię. - wydukałem w końcu.
- C-c-co? - usłyszałem nagle dobrze mi znany głos. Cholera. Tylko nie to. Tylko nie to. Tylko nie to. Proszę. Wszystko tylko nie to. Jednak moje prośby nie zostały wysłuchane. Odwróciłem się i ujrzałem bardzo wysoką sylwetkę. Gdy podniosłem wzrok napotkałem spojrzenie fioletowych i przepełnionych łzami oczu Murasakibary Atsushiego.

......................................................................................................................................................................

Hej. To będzie opowiadanie kilkurozdziałowe w całości dedeykowane Akane.
P.S.
Przepraszam, że nie dodałam złotej myśli zaraz to zrobię.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Wakacje - Aomine x Kagami

ROZDZIAŁ 1
 
 
- Ahomine pośpiesz się! Taksówka czeka! - wydarł się chyba po raz setny Kagami. Krzątał się po całym domu i sprawdzał czy wszystko zabraliśmy. A dlaczego? Bo są wakacje a ja i mój kochany tygrysek wyjeżdżamy na dwa tygodnie do Ameryki. A konkretnie do Los Angeles, miasta, w którym wychował się Kagami.
- Dobra już dobra. Daj mi trzy minuty. - spokojnie odparłem, co było nie lada wyczynem, bo byłem mniej więcej tak spokojny jak Murasakibara bez dostępu do słodzyczy.
- Żadne ,, dobra dobra " tylko bierz swoje rzeczy i wychodź! - krzyknął Kagami. Po jego tonie słychać było, że jest na skraju wytrzymałości nerwowej. Więc żeby już go bardziej nie denerwować chwyciłem mój plecak i piłkę do kosza, którą próbowałem do niego wepchnąć przez ostatnie pół godziny. Ale ona jak na złość nie chciała wejść do środka. Zupełnie nie rozumiem dlaczego. Przecież w moim bagażu podręcznym nie ma tak dużo rzeczy. Tylko telefon, portfel, okulary przeciwsłoneczne, paszport, mp4, moje ( trochę bardzo duże) słuchawki, buty do kosza ( do walizki nie weszły, tam mam już trzy pary), konsolka do grania, aparat fotograficzny ( bo słitfocie z tygryskiem muszą być ), przenośny odtwarzacz dvd, pudełok z płytami ( skąd ja mam nagrania z wszystkich moich meczy w gimnazjum ? No nic powspominam sobie czasy rządów czerwonej gnidy kulturalnie zwanej Akashi. ). Gazetek już nie zbieram, co więcej te, które dotychczas miałem to wyrzuciłem bo Kagami był zazdrosny ( o babki z gazetek ). Ale dość już o tym. Wyszedłem do przedpokoju, w którym stały już nasze walizki. Złapałem rączkę od swojej. Już chciałem wychodzić, gdy Taiga spytał się mnie:
- A tak w ogóle to co robiłeś? - odezwał się z miną wyrażającą zaciekawienie. Nie odpowiedziałem, bo spytałby się mnie też o to co mam w plecaku, że piłka do niego nie weszła. Jeszcze kazałby mi coś zostawić. Po prostu szybko wyszedłem z mieszkania i włożyłem moje bagaże do bagażnika taksówki. A tak w ogóle to ciekawi mnie czemu kierowca jeszcze nie odjechał, przecież czeka już prawie godzinę. W tej chwili przez okno pojazdu wychyliła się głowa kierowcy. Zatkało mnie. Bowiem był to zawodnik obecnej drużyny zielonego glona ( czytaj Midorimy ), Takao Kazunari.
- Co ty tu robisz? - spytałem się.
- A tam, dorabiam sobie. - wesoło odpowiedział chłopak. Zaskoczyła mnie ta informacja. Spytałbym się go jak wytrzymuje z Midorimą i jeszcze wszędzie za nim ( jak jakiś stalker ) chodzi, ale w tym momencie dołączył do nas zdyszany Kagami. Wrzucił swoje rzeczy do bagażnika i go zamknął, a następnie wepchnął mnie do wnętrza pojazdu. Potem sam wsiadł.
- Hej Takao. - powiedział gdy już ruszyliśmy. Czy nie dziwiło go co on tu robi? Widząc moją minę roześmiał się.
- Po twojej minie wnioskuję, że zastanawiasz się skąd Takao jako taksówkarz? - spytał się. Czasem mam wrażenie, że czyta mi w myślach.
- Tak. Czy jaśnie pan tygrysek mógłby mnie olśnić? Czy może mam spytać się bezpośrednio pana jestem-dzieckiem-tęczy-i-dobrze-mi-z-tym? - zapytałem się tonem like a szlachcic.
- A więc tak. powiedz mi jak się nazywa sieć taksówek, którą jedziemy? - powiedział Bakagami z uśmiechem.
- Takao Taxi, a co? - odpowiedziałem nie za bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- I nic ci to nie mówi? - spytał się mając przy tym przekomiczną minę.
- Nie, a powinno? - przeczuwam, że coś zrobiłem nie tak
- Tak. Takao Taxi to sieć, której właścicielem jest ojciec Takao Kazunariego. Ahomine jesteś baka tak bardzo. - tygrysek ledwo powstrzymywał się aby nie parsknąć śmiechem.
- Serio?! Nie wiedziałem. Hej panie dziecko tęczy to prawda? - zwróciłem się do Takao.
- Tak. Serio nie ogarnąłeś? - powiedział i w tym samym momencie usłyszałem chichot obok mnie. To Bakagami nie wytrzymał i bezczelnie się ze mnie śmiał. Mam oficjalnie na niego focha, przynajmniej dopóki nie wysiądziemy z tej cholernej taksówki.
 
 
- Pa Takao! Pozdrów Midorimę! - wydarł się chyba na całe lotnisko Kagami. W końcu dotarliśmy na miejsce. Po wykonaniu tego całego ( według mnie bezutycznego ) szajsu lotniskowego siedzieliśmy i czekaliśmy aż będzie można wsiąść na pokład samolotu. W końcu po prawie półgodzinnym czekaniu obsługa nas wpuściła. Aktualnie wjeżdżamy na pas startowy. Coś mi mówi, że to będą niezapomniane wakacje.
 
 
- Wow a więc to jest ta Ameryka. - z zachwytem powiedziałem gdy opuściliśmy teren lotniska w Los Angeles. Razem z Kagamim siedziałem w busie. Ciekawi mnie czy zatrzymamy się w domu tygryska czy raczej w jakimś hotelu, To on wszystko załatwiał bo był angielski a ja nie jestem za dobry w tym języku ( 'puya' - brawa dla tych co ogarną. od autorki). Ale nie myślałem nad tym za długo bo zaraz zasnąłem z głową na ramieniu Taigi.
 
 
- Że co?! - wrzeszczałem na Kagamiego, który właśnie mnie uświadomił, że nie zatrzymamy się w jego rodzinnym mieście tylko w San Francisco. Właśnie wysiedliśmy przed hotelem. Wypasionym hotelem. Rodzice Kagamiego są właścicielami sieci hoteli. Miło wiedzieć tygrysku naprawdę. Szkoda, że dopiero teraz.
- Och już daj se spokój będzie fajnie zobaczysz. - powiedział ciągnąc mnie w stronę wejścia. Muszę przyznać właśnie moje podejście do całej sprawy się zmieniło. Zobaczyłem fragment boiska do kosza za hotelem.
 
 
- Ahomine chodź na spacer. Pokażę ci miasto. - Kagami próbował mnie wyciągnąć już pół godziny.
- Ale ja chcę zagrać w kosza. jeśli chcesz mnie przekonać abym z tobą poszedł to musisz się postarać. - powiedziałem z uśmiechem wyrażającym perfekcyjnie co mam na myśli. Widząc to Kagami westchnął i pochylił się nade mną składając na mych ustach bardzo namiętny pocałunek. Chciałem jeszcze, ale odsunął się ode mnie.
- To potraktuj jako zaliczkę. Reszta do odbioru po powrocie. - powiedział i wyszedł z pokoju a ja za nim. W tamtym momencie nawet nie podejrzewałem co przyniesie ten spacer. Nigdy bym się tego nie spodziewał.
 
 
- Bakagami po co mnie zaciągnąłeś do tego parku? - było póżno a my siedzieliśmy na ławeczce w opustoszałym parku.
- Obejrzyjmy zachód słońca. - odpowiedział jakby nigdy nic. Serio? Zachód słońca. Już chciałem wstać i na własną rękę wrócić do hotelu ale tygrysek mnie ubiegł. Stanął przed moją zacną osobą z wielce poważną miną. Szukał czegoś w kieszeniach. W końcu wyciągnął małe pudełeczko i klęknął przede mną. Co on odwala? Chyba nie chce...
- Aomine Daiki czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
 
 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
Pierwszy rozdział. Planuję zrobić z tego dłuższe opowiadanie, które całe jest zadedykowane Momoi. Bardzo przepraszam ale z powodu zmęczenia po dwóch dniach konwentu nie dam rady dzisiaj wstawić pairingów dla Akane i Kamei-chan. Postaram się je wstawić w środku tygodnia, najpóźniej w weekend. Pojawi się także notka ze zdjęciami z konwentu.


sobota, 5 kwietnia 2014

Przepraszam

Bardzo przepraszam, ale dzisiaj nie pojawi się żaden pairing.  Byłam na konwencie ( Daikon 2 w Warszawie ) i jestem padnięta. Jutro postaram się wstawić wszystkie trzy obiecane opowiadania, zgodnie z kolejnością zgłoszeń. Może wstawię też zdjęcia z samego konwentu.