czwartek, 20 marca 2014

Zabawa w klatce w kolorach tęczy...


Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Nie wiedziałem gdzie jestem. Ostatnie co pamiętałem to, że jak wracałem wczoraj ze szkoły do domu rozmyślając nad kolejną strategią dla mojej drużyny, ktoś uderzył mnie w głowę i straciłem przytomność.

Gdy świat przestał wirować mi przed oczami zauważyłem, że znajduję się w klatce. Od razu chciałem wyciągnąć rękę aby ją otworzyć ale okazało się, że mam związane zarówno ręce jak i nogi. Klatka była ogromna a ja leżałem na twardym łóżku. Moje ręce były przywiązane do przednich nóg łóżka, a nogi do tylnych. Zdenerwowałem się. Jak tylko znajdę tego kto za to odpowiada to zabiję go bez względu na to kim jest. Nagle usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Do pokoju, w którym się znajdowałem weszło pięć zamaskowanych postaci. Pierwsze co rzuciło się w oczy to rozmach ich wzrostu. Wśród nich był zarówno nienaturalnie wysoki osobnik jak i postać niewiele niższa ode mnie. Gdy już chciałem się odezwać jeden z nich powiedział:
- Możemy już zdjąć te maski. Aka-chin i tak niedługo by się domyślił kim jesteśmy.
To co stało się potem sprawiło, że JA nie mogłem nic powiedzieć ze zdziwienia, które przerodziło się we wściekłość. Oto przede mną stał dawny pierwszy skład drużyny koszykarskiej gimnazjum Teiko, w którego skład wchodzili: Murasakibara Atsushi, Aomine Daiki, Kise Ryouta, Kuroko Tetsuya i Midorima Shintaro.
- Atsushi, Daiki, Ryouta, Tetsuya, Shintaro macie trzy sekundy aby wyjaśnić mi co się tutaj dzieje i kolejne trzy aby mnie stąd wypuścić. - wysyczałem.
- Wytłumaczyć wytłumaczymy ale cię nie wypuścimy Akashicchi. - odezwał się Ryouta.
Nie mogłem w to uwierzyć. Oni chcieli się MI sprzeciwić. Czy oni zarazili się głupotą od Daikiego ? Wszystko na to wskazuje.
- Więc słucham uważnie. Co się takiego stało, że narażacie się MI. - spytałem czując, że jestem na skraju mojej cierpliwości.
- Więc tak. Jakiś miesiąc temu przypadkiem spotkaliśmy się na mieście. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że każdemu z nas podoba się ta sama osoba. To ty jesteś tą osobą Akashicchi. - Ryouta zakończył swój wywód.
- C-co?! - tylko tyle zdołałem z siebie wykrztusić. Tak, stało się. Akashi Seijuro nie wie co powiedzieć przez szok jakiego doznał.
- Czy wiesz co mamy zamiar z tobą zrobić Akashi-kun? - spytał Tetsuya, który o dziwo był widoczny od samego początku ,, spotkania".
- Nie, nie wiem. Niech któryś z was mnie uświadomi. - odpowiedziałem z gniewem gdy już odzyskałem głos.
- Ponieważ wszyscy wiemy, że nigdy nie odwzajemnisz naszych uczuć i nie chcemy być ze sobą skłóceni przez ciebie postanowiliśmy wszyscy jednocześnie zaspokoić nasze pragnienia związane z twoją osobą Aka-chin. - odezwał się zaspanym głosem Atsushi.
- Ale jakie pragnienia? Chyba nie chodzi wam o... - właśnie uświadomiłem sobie o czym oni mówią.
- Po twojej minie wnioskuję, że domyśliłeś się naszych zamiarów Akashi. - po raz pierwszy odezwał się Shintaro, który podczas swojej wypowiedzi poprawił okulary co najmniej 15 razy.
- Nie odważycie się. - wysyczałem - nie pozwolę wam.
- Zaraz się przekonamy. Jedynym, który może mi mówić co mam robić jestem ja. - chamsko odezwał się Daiki.
- A i nie miej nadziei, że kogos zdziwi twoje zniknięcie. Wszyscy są przekonani, że całe Pokolenie Cudów wyjechało na rok do Ameryki. Nikt nie będzie szukać ani ciebie ani nas. - dodał Tetsuya.
- No dobra zabawę czas zacząć. - radośnie oznajmił niezwykle ożywiony Atsushi.
Któryś z nich wyciągnął klucz i otworzył drzwi klatki. Wszyscy weszli do środka i drzwi zostały zamknięte.

Zbliżyli się do łóżka, na którym leżałem. Zaczęli zdejmować ze mnie ubrania. Właściwie to po znalezieniu nożyczek, które zawsze przy sobie noszę zaczęli mi rozcinać ubrania. W końcu leżałem przed nimi kompletnie nagi. Nie mogłem w to uwierzyć. Nagle wszystko zmieniło się na jeszcze gorsze niż było. Krzyczałem aby przestali ale nikt mnie nie słuchał. Czułem ich wszędzie. Atsushi składał brutalne pocałunki na całej mojej twarzy. Daiki z Ryoutą zajeli się szyją, torsem i rękoma. Gryźli, szczypali, całowali. Jednak najgorsze były ,, wyczyny " Tetsuyi i Shintaro. Sciskali mnie za członka i na zmianę wkładali palce w mój tyłek. Czułem, że mam coraz mniej sił. Byłem cicho mimo tego co mi robili. Obraz przed oczyma zaczął mi się rozmazywać. Ostatnim co ujrzałem w życiu były twarze mych oprawców patrzące na mnie z obojętnością.

( z perspektywy Kuroko)
- Aka-chin chyba nie żyje. - odezwał się Murasakibara-kun.
- Tak. Właśnie stwierdziłem zgon. - spokojnie oznajmił Midorima-kun.
- I co z nim zrobimy? - spytał się Kise-kun.
- To proste. Zakopmy go gdzieś w lesie. - odparł Aomine-kun.
- Tak to dobry pomysł. - powiedziałem.
- Wiecie co podobała mi się ta zabawa. - oznajmił Kise-kun.
Wszyscy byliśmy tego samego zdania. Postanowiliśmy, że pobawimy się tak z naszymi kolegami z liceum. Ciało Akashi-kuna wrzuciliśmy do worka na śmieci i zakopaliśmy. Wszystkim mówiliśmy, że pewnego dnia Akashi-kun wyszedł sam na spacer i już nie wrócił.

Żaden z nas ani trochę nie przejął się jego śmiercią. W końcu czeka nas jeszcze wiele podobnych akcji. Zabawę czas zacząć...

2 komentarze:

  1. O jezu! To jest genialne! Najlepszy tekst: Czy oni zarazili się głupotą od Daikiego? Haha. Rozwaliło mnie. Jak mogłaś zabić Akashiego? No jak? To okropne. No dobra uspokoiłam się i mogę iść czytać następne. Życzę weny ~Momoi

    OdpowiedzUsuń
  2. Akashi [*] hehe fajny pomysł :*

    OdpowiedzUsuń